Posty

Wyświetlanie postów z 2017

Oplot

Obraz
Co to było? Nie lubię mieć chaosu w myślach. Nawet jeśli to przyjemne myśli. Ciągle mam flashbacki, jak również snuję plany na następny raz. Co zrobić, o czym opowiedzieć. Gdybym tylko mogła przestać czuć strach przed powtórką sytuacji z J., byłoby znacznie łatwiej, i mogłabym beztrosko marzyć o pewnej wizji relacji. Jednak coś wtedy straciłam. Pewną ufność. Jakieś poczucie, że nie da się nic zepsuć. Boję się. Boję się konfliktu. Nieporozumienia. Braku zrozumienia dla emocji. Muszę sobie powtarzać, że są zupełnie innymi ludźmi. Jednocześnie rosną mi skrzydła. Gdy spojrzałam w oczy i ujrzałam zmieniające się emocje - od napotkanych na samym początku oczu wystraszonego zwierzęcia okraszonych nerwowym uśmiechem, po sprawiajace wrażenie, że ze szczęscia zaraz popłyną z nich łzy. Gdy pozbawianie możliwości ruchu i gwałtowne szarpnięcia liny sprawiają ból, sprawia się go z jeszcze większą radością, wiedząc, jak się czuje ten, którego pochwyciłam, splątałam i odebrałam możliwoś

Woda

Śniłem, że byłaś syreną I swe dziwne pieśni śpiewałaś mi. Poczułem wtedy magię przedziwną I w ciemnego morza opadłem toń. A ona mówiła, mówiła... "Chodź... chodź do mnie" Śniłem też, że byłaś wampirem I zanurzyłaś we mnie swe ostre kły. Chciałaś być mą jedyną miłością Aż na wieczności wszystkie dni. A ona mówiła, mówiła... "Chodź... chodź do mnie" W końcu też śniłem, że byłaś mi kochanką I spoczywałem między jedwabiami twoich ud Trzymałaś tak mocno moją głowę A ja błagałem, by chwila ta trwała po kres. A ona mówiła, mówiła... "Chodź... chodź do mnie" https://youtu.be/QOipPz-ZSBY

Ogień

https://youtu.be/qwTVuMuRytc Jeżeli przyjdę do ciebie, Będziesz mi tą jedyną? Jeżeli przyjdę do ciebie, Będziesz tą, która krwawi? A jeśli cię zawołam, Jeśli cię zawołam, Czy będziesz już zawsze podążać za mną? Jeżeli przejdę po wodzie, Czy zaryzykujesz i zaufasz mi? A jeżeli zmienię wodę w wino Będziesz moją i odrzucisz przyzwoitość? Jeśli cię zawołam, Czy będziesz już zawsze podążać za mną? Ukochana... Ukochana... Ukochana... Ukochana... Jeżeli przyjdę do Ciebie, Będziesz mi tą jedyną? A jeśli padnę na kolana Czy chwycisz cegłę i rzucisz we mnie kamieniem? Jeśli cię zawołam, Czy będziesz już zawsze podążać za mną? Ukochana...

O demonach i przyjaźniach.

Niczego się tak nie boję, jak tego, że kiedyś możemy się rozstać. Boję się, i w jakiś sposób przygotowuję do tego za każdym razem, gdy jest źle. A gdy jest znów dobrze, nie wierzę, że mogłam kiedykolwiek tak pomyśleć. Dobrze mi z nim. Przy czym "dobrze" to duże pojęcie. Oznacza ten stan ducha, który pojawia się, gdy wracam do domu, siadam na kanapie i się do niego przytulam. Takie poczucie, że wszystko jest na swoim miejscu, a ja jestem bezpieczna. Związek dwojga osób z problemami psychicznymi bywa naprawdę trudny. Szczególnie, gdy występuje zła synergia naszych demonów i wszystko wydaje się walić. Ale powoli, malutkimi kroczkami, uczymy się ze sobą postępować. Komunikować. Rozmawiać. Jest w tym pewna zasługa otwarcia związku. Taki model wymaga budowania zaufania, komunikacji. I tylko serce mi się kraje, gdy widzę znajome pary, którym nie idzie. Szczególnie w przypadku mojej przyjaciółki, którą kocham jak rodzoną siostrę. Świadkowałam na jej ślubie, mimo że do koń

Insomnia II: flashback o B.

Nie wiem, dziewczyno, dlaczego przestałam móc na Ciebie patrzeć. Koszmarny błąd zeszłego roku. Przecież... naprawdę Cię lubiłam. Z wyraźną wzajemnością. To wszystko było tak idiotycznie głupie. Bogowie, jak mnie gryzie sumienie. I niestety nie ma już odwrotu. Nadal tkwią mi w głowie nieobecni przyjaciele, stracone miłości, oddanie diabłu co jego, Lukrecja, moje odbicie i papryka Chipotle. Kilka razy mnie ukłuło, gdy trafiłam na jakąś nową ostrość i myśl "fajnie by było jej o tym powiedzieć". Nie, tego już nie będzie. Muszę się w końcu nauczyć, że moja straceńcza zdolność wybaczania nie jest czymś, co wielu ludzi podziela.

Insomnia I: fundament

To nie jest łatwa miłość. Taka niezmącona wątpliwościami, bez załamań i utraty wiary. Ale nikt nie powiedział, że miłość borderowców będzie łatwa. Mam jednak wrażenie, że dzięki niej staję się twardsza. Silniejsza. Mądrzejsza. Uczy mnie walczyć. Gdy on jest gotów się złamać i poddać, ciągnąć w górę za wszelką cenę. Jeszcze trochę, jeszcze jeden krok do przodu. I jeszcze jeden. Dziś mi napisała: "ile jeden człowiek jest w stanie znieść?". Wygląda na to, że po mnie spływa więcej, niż sądziłam. Ale przecież nie było tak od razu. Jest przecież w archiwum kilka rozmów z jego przyjacielem, gdy nie rozumiałam, nie wiedziałam, i potrzebowałam dowiedzieć się od kogoś, kto go zna, jak zły szeląg. Chciałabym wierzyć zawsze. I nie być czasem tak bardzo bezsilna, gdy cierpi i widzi tylko ciemność.

Do J***

A żebyś się, kurwa, udławił. Swoją mizoginią pokrytą cieniuteńką warstewką powierzchniowego, rzekomego szacunku do kobiet. Niestety, polanie lukrem nie sprawi, że nie będzie widać, jak ciasto jest popękane. Swoim brakiem emocji i niemożnością pojęcia jakże prostego faktu, że życie nie dzieli się na rozdziały, i tekst, że dla Ciebie coś jest zamknięte nie oznacza, że dla kogoś jest nim również. Wiecznym marudzeniem, jak to trafiasz na złe kobiety, i brakiem refleksji nad tym, że skoro historie się powtarzają, to może przyczyna tkwi w Tobie. Wmawianiem sobie, że byłam tylko przygodą, podczas gdy tyle mi powtarzałeś, że jestem najbliższą przyjaciółką, pierwszą po rodzinie, zaufaną osobą. Jak to zawsze mam wstęp do Twojej samotni. Tylko gdy naprawdę tego potrzebowałam, byłeś zajęty lataniem wokół kolejnej laseczki, i dziwnie wyleciały Ci z głowy wszystkie obietnice. A obietnic się dotrzymuje. Ciekawe, czy jej też wmawiasz przyjaźń, która będzie trwała, aż Ci się nie znudzi. Wstrze

Czasem...

Czasem chce się po prostu wrócić do korzeni. Stać się tym, czym było się kiedyś, hen, dawno temu. Gdy było się małym stworzonkiem wczepionym w futro wielkiego, czarnego wilkołaka. Wtedy. Dziesięć wieków temu. Czasem krew śpiewa. Woła. Wzywa do tego, co pierwotne. Do podstaw swojego rytmu. Czasem chce się po prostu odrzeć z człowieczeństwa. Przywołać tamtego ducha. Wrócić do swojej esencji.

Czuję krew...

...i niemalże słyszę jej szum w uszach. Czuję, jak serce wali mi o żebra, sprawiając ból każdym uderzeniem. Nerwowo łapię oddech, jakbym dopiero wynurzyła się z wody. Widzę zwoje długich, złocistopopielatych włosów, czuję zapach ciała. Ból w śliniankach, gdy ślina napływa do ust. Gdzieś, z tyłu głowy resztki człowieczeństwa trzymają z całych sił w ryzach pragnienie zaciśnięcia szczęk, poczucia smaku krwi i wyrwania kawału ciała tak, jak uczyniłby to pies lub tygrys. Biorę wdech, napełniam płuca powietrzem i sycę się zapachami otoczenia. Czuję, że jest, czuję, że mnie pragnie. I czuję woń mojego pragnienia. O bogowie, jakże jest ona upajająca. Własny zapach podnieca mnie do szaleństwa, drażni zwierzęcym bezwstydem. Marzę, by zanurzyć twarz między swoimi udami. Czuję jego dotyk na kręgosłupie. Delikatną pieszczotę, która jednak ma w sobie coś, co skłania do zgięcia go i poddania się. Gdy czuję jego zęby na karku, wydobywam z siebie cichy skowyt. Do tego momentu nie wiedziałam, jak bar

Niosący światło

Ciemność. Pustka. Impuls, przeszywający ciemność, rozświetlający i parzący. Pojawiło się poczucie posiadania rąk i ramion, w granicach dokładnie wytyczonych przez linę. Drugi impuls, z którego wyłoniły się uda, kostki i biodra. Porażająca, czarna pustka między biodrami i klatką piersiową. Jakby istniały tylko te części mojego ciała, które zostały oplecione liną. Narastająca mieszanina psychicznego dyskomfortu i strachu, wywołana wrażeniem, że zostałam pozbawiona tułowia. Miałam wrażenie, że zwariuję, jeżeli lina nie zaciśnie się również wokół mojej talii. Uczucie, gdy przesunęła mi się po plecach. Gdy mnie owinęła. Znów jestem w całości. Spokój.

Barwa zapachu lasu

Leśne stworzenie ze mnie. Odkąd pamiętam, las mnie przyciąga, fascynuje. Niby znajomy, a jednocześnie tajemniczy.  Zawsze staram się opuścić las przed zmrokiem. Czuję jakby nie należał wtedy do naszego świata.  Jeżeli dzieje się inaczej, dla ochrony rozpalam ogień. Jak dla ochrony przed zwierzętami.  Gdy trafię na płynący przez las strumień, ciężko mnie od niego oderwać. Moje ręce rwą się do tej szemrzącej, pluskającej wody, do formowanego przez nią błota. Mam ochotę się w tej wodzie i tym błocie zanurzyć, schować...  Niby moim dominującym żywiołem jest ogień, ale połączenie wody z ziemią jest takie... pociągające, kojące. Odbieram je jak miękką, ciepłą, świeżą pościel, w której można się zakopać i chronić przed światem. Wtedy wyraźnie odczuwam Boginię-matkę w ziemi, w rzece.  W lesie mam wrażenie, że mój umysł się uwalnia, że dochodzi do głosu ta dzika i pierwotna część. Nie kontroluję się tak, po prostu CZUJĘ, odbieram, słucham, wącham. Patrzę. Czuję się, jakbym obudziła się z jakieg

Zew

Zaczęło się... pięć lat temu, gdy zabił się J. Na ludzkim poziomie wielka tragedia, ale z czasem odniosłam wrażenie, że na jakimś duchowym poziomie była jak podmuch wiatru, który poruszył jakąś zasłonę i pozwolił mi zobaczyć więcej, zajrzeć głębiej.  Jakiś miesiąc "po" nastąpił taki moment, w którym jakbym zapadła się w siebie, spojrzała tak głęboko jak jeszcze nigdy mi to nie było dane.  I się zaczęło.  Lubię stare opowieści, baśnie. Zdarza się, że jakąś czytam i nagle zaczynam nad nią po prostu ryczeć. Mimo że nie jest smutna czy "wzruszająca" w typowy sposób.  Porusza jakąś nić wewnątrz mnie, napiętą do granic możliwości, trzymającą i utrudniającą oddychanie. Mimo że rzadko się zdarza, bym opowieść analizowała świadomie, mam wrażenie, że moja podświadomość doskonale rozumie to, co ona przekazuje.  Mam wrażenie, że to bardzo niepopularne i niemodne przyznać, że jakaś osoba, zwłaszcza mężczyzna, zwłaszcza ukochany pomaga nieświadomie w duchowym rozwoju, ale odkąd p

Łóżko

Medykalizacja śmierci to zjawisko, które trochę mnie przeraża odkąd zagłębiłam się w temat na studiach.  Odnoszę często wrażenie, że obecnie robi się wszystko, by nie dać człowiekowi spokojnie odejść, tylko nawet na siłę się go z rąk śmierci wyrywa, choćby miał skonczyć w wegetatywnym stanie.  Przeraża mnie myśl, że najprawdopodobniej również umrę w szpitalnym łóżku, opleciona jakimiś rurkami, a nie spokojnie i we własnym łóżku. Nie chcę tak.

Oh, my love, now the days are gone

Obraz
Och, jak ja lubię duchy przeszłości.  Dziś wspominam... jego. I tamten ciepły, letni wieczór.  Niektóre romanse nigdy nie wychodza poza sferę słów, snów i wyobrazeń. No, moze jakiegoś ulotnego pocałunku w ciemnościach. I mimo to zapadaja w pamięć na naprawdę długo. Gdzieś sa, nawet gdy wspomnienie dotyku jego ust na moich się zagubi.  I w sumie nawet jest pewien urok w tym, ze nie przezyły konfrontacji z rzeczywistościa.  Inne latami podtrzymuje nadzieja na spełnienie.  Lubię pamiatki. Nie musza być cokolwiek warte. Byle miały na sobie dotyk. Jakby czastkę tamtej energii. Magii jakiegoś wydarzenia lub konkretnego, znamiennego wieczoru.  Wisiorek z pajakiem. Nie pilnuję go specjalnie i nie noszę, ale jakimś cudem od dziesięciu lat udaje mi się go nie zgubić. Dobra metafora tej znajomości.  Srebrny pierścionek. Straciłam go. Straciłam i inne pamiatki po tym człowieku, którego nie ma juz na tym świecie.  Drewniane pudełeczko, przesycone woniami wszystkich olejków eterycznych, jakie b

Pora mgieł

Obraz
 Pachnąca dymem, nawet gdy w pobliżu nie ma ognia. Chociaż przecież jest. Mój własny, zawsze we mnie. Kilka tygodni temu miałam okazję palić ogień po raz pierwszy od prawie roku. Czułam wyraźnie, jak się ładuję, świecę, a moja ognista aura promienieje. To trochę tak, jakbym zamiast krwi miała jakąś żywicę, która przy ogniu topnieje i zaczyna żywo krążyć w żyłach. Ogień i mgła. Ask veit ek standa,  heitir Yggdrasill  hár baðmr, ausinn  hvíta auri;  þaðan koma döggvar  þærs í dala falla;  stendr æ yfir grœnn  Urðar brunni.